Z Wrocławia musieliśmy wyjechać o 1 w nocy, potem lot z Warszawy do Rygi - krótki ale to oczekiwanie na lotnisku na kolejny lot do Tbilisi....straszne! W Rydze zmieniliśmy czas na godzinę do tyłu i musieliśmy czekać ok. 3 godziny. Przezornie nie zabraliśmy jedzenia do samolotu - no jak są takie straszne obostrzenia to na pewno jedzenia też nie wolno brać - tak sobie ubzduraliśmy! A drożyzna na lotnisku okropna. Za 5 dol udało się nam kupić 2 małe zupki solianki w barze obok lotniska - miła pani widząc jak liczymy monety - żenujące to było - dała nam gratis rogala francuskiego ;) Bar ten jest o wiele tańszy niż bary na lotnisku, znajduje się po prawej stronie gdy wychodzi się z lotniska, w - zdaje się - niebieskim budynku (widać tam parasole).
Lot do Tbilisi był już bardzo męczący, głowy bolały nas od huku silników i niewyspania. Dotarliśmy o 1 w nocy na lotnisko w Tbilisi i rozłożyliśmy się z karimatami u góry na tarasie koło toalet, inni podróżnicy zajęli miejsca na sztucznej trawce lub między "wodospadem" a schodami na dole.