Geoblog.pl    doratelesfora    Podróże    gruzja - sakartwelo    Tbilisi jeszcze raz na koniec
Zwiń mapę
2011
06
sie

Tbilisi jeszcze raz na koniec

 
Gruzja
Gruzja, Tbilisi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3320 km
 
Przyjechaliśmy na jakiś inny dworzec, który niestety nie był podpisany. Próbując dowiedzieć się gdzie się znajdujemy i gdzie na mapie jest to miejsce bardzo sie natrudzilismy. Okazało się że to jest o wiele trudniejsze od zapytania "jak dotrzeć do" bo wszyscy myśleli że właśnie o to pytamy!!

W końcu jakimś zbiegiem okoliczności dowiedzielismy się gdzie wylądowaliśmy i wtedy spokojnie poszliśmy oglądnąć miejscowy tłoczny targ - taki z piekarniami, plackarniami, mięsnym na straganie (żółte nóżki kur) i gruzińskim miodkiem i jogurtem "od baby".

Nasz couchsurfer David obiecał nam że będziemy się jeszcze za darmo u niego przespać ale do popołudnia musimy sobie jakoś poradzić bez jego pomocy (chodziło oczywiście o nasze megaplecaki). Poszliśmy więc na drugi brzeg Kury zwiedzić nową Katedrę, przeszliśmy się obok obstawionego policją Pałacu Prezydenckiego, Marianishwili.

Po południu byliśmy w siarkowych łaźniach i na murach nad miastem (koło Ogrodu Botanicznego nad łaźniami) a wieczorkiem poszliśmy do naszej ulubionej restauracji a na następny dzień mieliśmy ambitne plany, w końcu to ostatni dzień w Gruzji.
Noc byla piękna, gwieździsta i ciepła. Ranek mokry.
Mżyło ale mimo to wybraliśmy się w poszukiwaniu kilku pamiątek a potem pojechaliśmy zobaczyć jezioro Żółwie (Lake Kutsba) na szczycie wzgórza i Muzeum Etnograficzne. Niestety zanim tam dotrzeliśmy zaczęło juz padać, przez całą naszą podróż nie trafiliśmy na deszcz więc nie wzięliśmy nic ochronnego. Doszliśmy do Muzeum i postanowiliśmy chociaż je zwiedzić. Niestety zwiedzaliśmy bez przewodnika a w takim wypadku chaty są pozamykane więc siedzielismy pod strzechami na gankach. Hmm nie chcę tu umniejszać chatom gruzińskim ale chaty jak chaty. Dotarliśmy do restauracji a że pora była obiadowa, mieliśmy jeszcze jakieś lari do wydania więc się skusiliśmy na najtańsze jadło czyli - no oczywiście chaczapuri. Do tego lobio - takie pyszne że zjadłam prawie całą miskę (chyba nigdy nie zjadłam na raz tyle fasoli). No i ruszyliśmy w droge powrotną - pod mapą Tbilisi, która łaskawie rozpadła się dopiero koło przystanku :)

Kiedy pożegnaliśmy Hostel Davida (dziś już Walker Hostel) i stanęliśmy na przystanku (oczywiście był to niewłaściwy przystanek i w popłochu musieliśmy dotrzeć na dobry) lunęło jak z cebra. Tbilisi zaczęło płakać za nami (chyba troche za wcześnie). Całą noc lało. Wyspaliśmy się na lotnisku i o 6:40 siedzieliśmy w samolocie powrotnym. Ta podróż minęła nam szybciej, nie dość że zmiana czasu była na naszą korzyść to mieliśmy zapas jedzenia i wiedzieliśmy że w Rydze wypijemy co najwyżej herbatkę, za 5 dolców.

Powroty jak zwykle są dziwne, jakby dostało się obuchem w głowę. Tak też czuliśmy się kilka dni. Teraz przyszła pora na wspomnienia.

P.S. Już po wyjeździe znalazłam bardzo fajną stronę o Gruzji, w szczególności o trekingu w górach http://highlander.ge/


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
doratelesfora
kałużka
zwiedziła 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 1 komentarz1 120 zdjęć120 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
19.07.2011 - 06.08.2011