Geoblog.pl    doratelesfora    Podróże    gruzja - sakartwelo    Akhaltsykhe i Wardzia
Zwiń mapę
2011
04
sie

Akhaltsykhe i Wardzia

 
Gruzja
Gruzja, Akhaltsykhe
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3142 km
 
Z Borżomi bez problemu dostajemy sie do Akhalcykhe (marszrutka ok.5 larów). Tu okazuje się że na marszrutke (ok.4 lari) do Wardzi trzeba poczekać więc idziemy na zwiedzanie miasta.
Ponieważ nie przygotowalismy sie na to kompletnie najpierw idziemy gdzie wzrok nas niesie - ku twierdzy na wzgórzu. Twierdza jest w remoncie tzn. w stanie przywracania jej dawnej świetności chyba (no przesadzam po prostu uzupełniają mury żeby było widać jakieś ruiny). Całkiem ładny widok się stąd roztacza, tuz obok jest Muzeum Historyczne, do którego jednak jakiś żołnierz nie pozwolił nam wejść, nie wiem o co chodziło....Zauważyliśmy też dziwne krzyże, z opuszczonymi ramionami, niestety do dziś nie zgłębiłam tego tematu.

Potem doszliśmy do miasta, hmm nie znaleźliśmy żadnego rynku, miejsca centralnego więc poszliśmy na drugi widoczny punkt czyli do kościółka na wzgórzu (przed kościołem latał niesamowicie wielki motyl ;p ) W mieście można zjeść conieco czyli chaczapuri i kupić kawę bardzo drobno mieloną - tylko z takiej kawy wyjdzie prawdziwa tzw. turecka kawa (w Tbilisi dowiedzieliśmy się jak się robi taką kawę - kawę z cukrem zalewamy zimna wodą i gotujemy na malutkim ogniu aż zacznie kipieć i momentalnie gasimy, inaczej nie będzie pianki tak charakterystycznej dla tej kawy, oczywiście nalewamy do małych filiżanek i pijemy bez mleka za to z dużą ilością mułu :)

Marszrutka odjechała o czasie (taaak w tej części Gruzji i w Adżarii marszrutki odjeżdżają o określonej godzinie, nie trzeba sterczeć w upale i czekać 2, 3 lub więcej godzin). Dolina, w której leży Wardzia usiana jest podobnymi miastami skalnymi oraz innymi ciekawymi obiektami, warowniami, zamkami, w sumie szkoda że nie wiedzieliśmy o tym bo można tu przyjechać i iść do Wardzi szlakiem właśnie zahaczając o te miejsca. A dolina jest naprawdę urocza, wbrew naszym przypuszczeniom nie było tu wcale tak sucho i skaliście. Tu oczywiście pobierany jest wstęp - ok. 3 lari. Na dole buduje się jakiś budynek, prawdopodobnie restauracja ale my polecamy camping tuż koło rzeki. Jedzenie niesamowite! Prawdziwie gruzińskie. Po tym jak wszędzie trafialiśmy na pospolite chaczapuri i chinkali tutaj do zwykłych frytek podano nam sos tkemali. Nie słyszałam o nim wcześniej i jego smak mnie tak zaskoczył, że nie mogłam wyjść z podziwu. Doszukiwałam się smaku granatu, cytryny, pomidorów a okazało się że to śliwki i jakieś inne dodatki (m.in papryka, czosnek , kolendra). Poza tym podają tu super szaszłyki, i coś mięsnego w glinianym garnku. Mają także własne winko :)

Rozbiliśmy się więc na tym pięknym campingu w sadzie jabłkowym. Na szczęście zauważyliśmy że coś z pogodą dzieje się nie tak. Zaczęło błyskać i grzmieć i tak w kółko więc rozłożyliśmy jak tylko umieliśmy najlepiej nasz namiocik (bez karimat) i poszliśmy spać. No długo nie pospaliśmy bo zaczęły lecieć na nas jaja lodowe, jabłka też chyba leciały....Leciało tego tak dużo, że ja siedziałam w namiocie i trzymałam stelaż żeby się nie złamał,wiało do tego pioruńsko, (no w końcu taka ładna podłużna dolinka to miało się gdzie rozhulać ) a Grzesiek wymiatał rękami te jajca spod namiotu bo migiem zaczęliśmy przemakać. No i te 10-15 min takiej zawieruchy spowodowało dużo szkód nie tylko u nas (jednak złamany stelaż ). Sąsiedzi ,też Polacy upojeni pysznym winkiem gospodarza usnęli w nieprzygotowanym namiocie no i musieli się suszyć, doszczętnie :/

No i znów pogoda zrobiła się bardziej znośna. Rano pojechaliśmy pierwszą marszrutką (chyba o 9??) w kierunku Akhalcykhe. Wysiedliśmy koło warowni (hmm warownia jak warownia, ale z zewnątrz całkiem ładnie się prezentuje) na skrzyżowaniu i niestety przez to uciekła nam marszrutka do Akhalkalaki. Po długich rozmyślaniach zdecydowaliśmy się zobaczyć nieturystyczne oblicze Gruzji czyli południe, na granicy z Armenią. Jedyne sensowne informacje uzyskaliśmy w informacji turystycznej w Borżomi więc zaufaliśmy im. Tylko że trzeba było łapać stopa. No i o dziwo nie postaliśmy 15 min i zatrzymał się dżip. Dwóch Gruzinów z okolic Wardzi wybierało się do Ninocmindy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
doratelesfora
kałużka
zwiedziła 1% świata (2 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 1 komentarz1 120 zdjęć120 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
19.07.2011 - 06.08.2011